Do ostatniego momentu nie wiedzieliśmy czy nasz wyjazd dojdzie do skutku. Przyczyną były znowu pogięte tarcze hamulcowe czyli permanentnie powtarzający się problem w tym motocyklu (pozdrawiam importera Kawasaki na Polskę za sposób w jaki traktuje klienta – okazuje się, że po ponad 20-tu latach praktyki motocyklowej niewłaściwie korzystam z przednich hamulców. Zresztą nie tylko ja ale i cała Europa) . Jednakże z uwagi na fakt, że w Chorwacji w miejscowości Umag byliśmy umówieni z kilkoma Przyjaciółmi postanowiliśmy podjąć ryzyko.
Camping w Umag okazał się być doskonale przygotowaną placówką. Co prawda Chorwaci kroili turystów dosłownie za wszystko, a z nieba ciągle padał deszcz 😉 ale atmosfera i doborowe towarzystwo zrekompensowały wszelkie lokalne niedociągnięcia. Po trzech dniach wykorzystując pierwsze promyki słoneczka czmychnęliśmy w kierunku Wenecji gdzie czekał na nas wynajęty wcześniej pokoik w starym klimaciarskim hoteliku (ostatnie zdjęcie z galerii jest zrobione z naszego okna). Wszystko w nim było malutkie, a ściany pokryte aksamitnymi materiałami. Łazienka zmieściłaby się w tej z wagonu PKP – bardzo fajny klimat. A powrót do domu? Caaała trasa w deszczu… 😉