Wesoła ekipa w postaci 10 chłopa ucałowała swoje kobity i wyruszyła w dniu 20 czerwca w nieznane. Kris, Jesus, Anacho, Mysza, Wrocek, Kwidzyn, Miras, Mario, Tino i ja. Naszym celem były alpejskie winkle. Zamieszkaliśmy na 3 noce na campingu w okolicach Livigno, skąd od rana bez kurów oddawaliśmy się pysznej zabawie. Tym, którzy tego nie znają polecam niesamowite wrażenia z poruszania się po asfaltowej wstędze gdzie dookoła towarzyszy śnieg. Piękne widoki i niezapomniane wieczory w jakże sprawdzonej grupie. Podczas jednej z zabaw doszło nawet do niegroźnego incydentu. Kwidzyn zrobił wszystko aby uratować przyjaciela ale nie udało się – Jesus wpadł do basenu w motocyklowym opakowaniu, z telefonem w kieszeni i… z transponderem od sztuki. Na szczęście ciuchy wyschły, a elektronika z lekkim kaszlem działała dalej 😉
Następnie młodzież udała się w kierunku Chorwacji na wyspę Krk. Tutaj zdradziliśmy nasze pojazdy na rzecz sportów wodnych. Było słonecznie i wesoło. Były tez zakwasy i obicia. No cóż były też kolejne straty. Miras jeżowiec w nodze, ja w jednej z dłoni i udało mi się podtopić aparat. Kwidzyn jednak pobił wszystkich bo po raz kolejny w sezonie 2014 zatopił zegarek. Prawdziwi mężczyźni o pieniądzach nie rozmawiają ale Kwidzynek miał prawo być wku…..ny. Wyjazd z Krk okraszony był takim opadem deszczu jakiego jeszcze w życiu nie widziałem.
Ta cudowna aura towarzyszyła nam do samej Słowenii gdzie na jednym z campingów nad rzeką Sava zajęliśmy wszystkie możliwe grzejniki. Jak się domyślacie następnego dnia wbijaliśmy się w mokre ciuchy. Zaliczyliśmy przy okazji słoweński rafting. Wspaniała zabawa, piekielnie szybki nurt rzeki, temperatura wody niesamowita. To był udany wyjazd 😉