16 sierpień 2012, do dyspozycji mamy 10 dni, pięciu chłopa – Tino, Mirek, Anacho, Mysza i ja. Do Rumunii robiliśmy przymiarki od kilku lat ale zawsze coś wypadało. Opowieści Anacha i Ruffia, którzy przemierzyli tą krainę dwa lata temu zadecydowały o wyborze kierunku. Na samym początku założyliśmy obcowanie z naturą ile wlezie i udało nam się to zrealizować.
Koczownicze tradycje mieszkańców tego kraju pozwalają na rozbicie obozowiska zgodnie z wyobraźnią turysty. Odnieśliśmy wrażenie, że Rumuni trochę nie doceniają skarbu jaki posiadają i biorą udział w zawodach komu uda się bardziej naśmiecić. Widok ten trochę kojarzył mi się z Albanią. Udało nam się jednak znaleźć miejsca gdzie prawdopodobnie nigdy nie stanęła ludzka stopa 😉
Droga Transfogarska przecina z północy na południe Góry Fogaraskie czyli najwyższe pasmo górskie rumuńskich Karpat między ich dwoma najwyższymi szczytami – Moldoveanu i Negoiu. Najbardziej spektakularnie prezentuje się od strony północnej. Przy trasie od strony południowej są między innymi zapora o wysokości 160 metrów oraz zamek Poienari należący do Wlada Palownika – pierwowzoru Draculi. Na trasie znajduje się pięć wiaduktów, kilka mniejszych tuneli oraz liczne zakręty. W najwyższym punkcie znajduje się jezioro Balea i najdłuższy przecinający łańcuch górski tunel w Rumunii o długości 884 metrów. Ze względu na liczne zakręty na drodze obowiązuje ograniczenie prędkości do 40 km/h. Tunel w najwyższym punkcie drogi jest zamknięty od października/listopada do kwietnia/maja z powodu śniegu i wiatrów. Droga Transfogarska została zbudowana w latach 1970-1974 za czasów panowania Nicolae Ceausescu. Początkowo miała znaczenie militarne, a sam Ceausescu miał w górach swoją kryjówkę do której dotrzeć można było tylko śmigłowcem. Podczas budowy trasy wykorzystano miliardowe sumy pieniędzy i 6 milionów kilogramów dynamitu. 40 budujących ją żołnierzy straciło życie.
Jedną z nocy spędziliśmy na najwyższym szczycie Transalpiny (droga krajowa DN67C) – Przełęczy Urdele 2145 m. n. p. m. Jadąc w górę w ciągu 30 minut z 32 stopni temperatura spadła nam do 4. Ciemno, zimno, Palinka, gwiazdy i świadomość, że w rumuńskich Karpatach żyje 80% światowej populacji niedźwiedzia brunatnego. Marzeniem każdego z nas było to aby w nocy nie zachciało się siku 😉 Tej nocy powstało powiedzenie „Panowie, chyba mamy towarzystwo – właśnie coś dotknęło mnie nosem”.
Poprzez zamek Wlada Draculi (ten prawdziwy, bo są 3) dotarliśmy do kolejnego miejsca zasługującego na szczególną uwagę. Nowy Solaniec, polska wieś w Bukowinie Południowej. 98% mieszkańców biegle włada językiem polskim i czują się polakami choć posiadają rumuńskie obywatelstwo. Skorzystaliśmy z gościnności Andrzeja Jedynaka i jego żony. We wsi znajduje się tzw. Dom Polski, a przez wieś przechodzi droga, wyremontowana w 1995 roku decyzją prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego aby w ten sposób rozwiązać kwestię zadłużenia pomiędzy Rumunią a Polską. Msze odprawia polski ksiądz. We wsi jest kilka sklepików znajdujących się w domach, funkcjonujących pod nazwą Privata. Można kupić tam podstawowe produkty spożywcze oraz napić się piwa lub samorobnej Palinki. Niesamowite wrażenie na nas zrobił fakt, że społeczność w oderwana w piątym pokoleniu od Polski ma tak silne korzenie.
Ostatnim naszym celem była Sapanta gdzie znajduje się Wesoły Cmentarz, wpisany w 1999 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Na kolorowych drewnianych nagrobkach w ilości ponad 800 sztuk wyrzeźbione są scenki z życia pochowanych tam mieszkańców wioski, często opatrzone dowcipnymi wierszykami mówiącymi o zmarłych lub przyczynach, z powodu których rozstali się z życiem.
Wyjazd ten zaliczam do wyjątkowych, jeśli ktoś szuka krainy gdzie komercja nie zdołała zalać całej powierzchni kraju to szczerze polecam. Nocy spędzonej na Przełęczy Urdele nie zapomnę do końca życia.