Plan był inny niż zazwyczaj. Ciągle kręcimy się po obcej ziemi, nie doceniając tego co nasze. Tak więc naszym celem stała się wschodnia część Polski. W skład grupy wchodzili Miras, Stiepa, Tinuś, Picia, Pet, Kwidzyn, Krzyś, Marki, Rufiio, Anacho, Jesus i ja. Chłopy w środowy wieczór/noc pędząc po pracy z różnych zakątków Polski kolejno zjeżdżały do ośrodka Cezar w Mrągowie. Było ognisko, uściski, śpiewy, wspomnienia z poprzednich sezonów… a potem nieszczęsny czwartkowy poranek 😉
Kolejnym naszym celem była Białowieża. Piękne klimaty – namiotowe szaleństwo, dużo zieleni, mnóstwo bocianów, udziec z żubra na winie, nocna rozmowa z geodetą pilnującym terenów rezerwatu. Pamiętam, iż nieszczęśnik przy stole biesiadnym usiadł obok Peta – potem był już niesiony przez Kwidzynka – mam nadzieję, że nie odbyło się to ze skutkiem ujemnym dla rezerwatu. Acha pozdrowienia dla Helmutów z naszego kempingu, mamy nadzieję, że były to ich najgorsze wakacje w życiu i ostatnie w Polsce. Trzecią noc spędziliśmy w Solinie. To była chyba najdłuższa noc podczas tego wyjazdu. Na bramie młodzieżowego kempingu zaczepiło nas kilku kolegów mówiąc „dziadki mamy nadzieje, że zdołacie zasnąć przy naszej imprezie” – oni mieli kłopoty z zaśnięciem przy naszej 😉 Fajne miejsce, imponująca tama i naprawdę godna polecenia gastronomia. Stiepa o mały włos nie znalazł tam żony. Na szczęście dziewczyna wykazała się intuicją 😉 Ostatnią noc po całodziennej podróży w deszczu spędziliśmy w Sandomierzu. Fajny pensjonacik w starym stylu, choć w zaistniałej mokrej sytuacji każde miejsce byłoby wymarzone oby tylko posiadało gorący grzejnik. Podczas wspomnianego deszczu po raz drugi uległy uszkodzeniu moje tarcze hamulcowe. Och jak sobie pomyślę o mojej bezawaryjnej VFR to mi się łezka w oku kręci.
Wszyscy cało i zdrowo dotarli do swoich domów aby od poniedziałku usiąść na swoich obolały tyłkach i zabrać się do pracy zarabiając środki na następną wyprawę 😉
Zapomniałem dodać, że podczas tego wyjazdu nasz Kwidzynek dosiadał swojej nowej Hajki. Nie jest tajemnicą, że widywaliśmy się z nim codziennie rano, a potem w miejscu noclegu. Ten motocykl połączony z profilem naszego Przyjaciela tworzy mieszankę wybuchową 😉