Z uwagi na moją delikatną kontuzję zdobytą na quadzie do Kolonii wybraliśmy się z Madzią autem plus dwie kule. Po drodze w Szczecinie kierownicę przejęli nasi wierni Towarzysze Anacho i Ruffio. Już sam skład gwarantował doskonałą zabawę, a przed nami były jeszcze targi. Na stoisku Hondy z niecierpliwością wypatrywałem nowej VFR ale jak co roku inzynierowie ze stajni ołowianego skrzydła nie zdołali mnie zaskoczyć. Ogólnie dużo ciekawych rzeczy na których można było zawiesić oko, natomiast organizator zapomniał o zwiedzających, którzy chcieli zostawić na zakupach parę euro.
Dalsza część programu przeniosła się na ulice Kolonii. Przesympatyczny taksówkarz, Węgier z pochodzenia (znał kilka słów po polsku ale niestety nie wypada mi ich cytować) polecił nam klub o nazwie Lorbass. Prowadzi go Bartek i Kamil, dwaj równi kolesie i przyjaciele. Za młodu wspólnie wychowywali się na Mazurach, a dzisiaj prowadzą dobrze prosperujacy interes. Drinki przepyszne… Jeszcze raz Wam dziękujemy za atmosferę i litościwy rachunek 😉