Kolejny raz Amsterdam. Mam nadzieję, że nie ostatni 😉 Tym razem głównym bohaterem był nasz Kwidzynek, który obchodził wieczór kawalerski.

Na dwóch kółkach przybyli Gorzki, Michaś, Stiepa i ja. Reszta w autach. Był to męczący weekend. Tradycyjnie wypożyczalnia rowerów i spanko na fajnym kempingu za przyzwoitą kasę. Dzięki chińskiemu restauratorowi, który nas spoconych po rowerowym szaleństwie posadził w przeciągu, niemal wszyscy zachorowaliśmy. Były też mikro muszki, które cięły jak diabli.